Beksiński: od-czytanie

Muzeum Historyczne w Sanoku uprzejmie zaprasza na spotkanie, a wśród nieobecnych będe i ja. Sala Gobelinowa w podziemiach zamku, którego nie odwiedziłem, zamykając się we własnym.

Leżą pod dachami z liści łopianu, w trawie, moczarach na polnej drodze i pod asfaltem autostrady. Co roku pierwsze promienie wiosennego słońca pierwsze upalne dni kwietnia, zieleń, kwiaty i wilgotna ziemia wypędzają mnie na to osobliwe tourné. Zimne poczekalnie dworcowe, pełne przeciągu autobusy, potem zaś otwiera się przed mymi oczyma jeden z tych znanych ze wszystkich snów i ze wszystkich wspomnień krajobrazów w których pierwsza dzika pełna parujących soków wegetacja roślinna miesza się z włosami moich zmarłych. Leżę w trawie i wśród akompaniamentu bzykań, szumów – wydaje się, że i promienie słoneczne emanują cichy jednostajny monotonny dźwięk – usiłuję przypomnieć sobie o czym wtedy rozmawiali.

Zdzisław Beksiński, Na końcu ogrodu (fragment maszynopisu), Sanok, 6.10.1963

Beksiński: od-czytanie
Beksiński: od-czytanie
5

Add Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.