Taste of Polonia

Przyznam, że siadając do tego tekstu poczułem się nieco onieśmielony gdy przeglądając poranne serwisy prasowe poznałem detale wizyty Prezydenta Baracka Obamy w Polsce czyli Taste of Polonia w Warszawie.

Daleko mi do krytykowania lub wyciągania pochopnych wniosków lub, panie Boże strzeż mnie od tego, podsumowania całej tej wizyty punktując jej plusy i minusy. Tego nie zrobię.

Zawsze dziwiłem się rzeszom czytelników, a przede wszystkim czytelniczek, wzdychających do modelek z okładek. Każdy widzi coś innego. Ja tam dostrzegam całe mnóstwo pracy, a przede wszystkim sztab pracowników, od specjalistów oświetlenia, ich pomocników, aż do świetnie wyszkolonych grafików komputerowych. Do tego trzeba dorzucić koniecznie z kilka osób odpowiedzialnych za makijaż no i na końcu fotograf, a potem modelka (czasem bywa to też i model). Cała ta grupa ludzi pracuje nad jednym ujęciem, przycina, poprawia, nanosi korekty, przesuwa statywy, wycina, sztukuje, prostuje, podkręca, a na końcu oddaje do rąk czytelników świetnie wydrukowaną, na niezgorszym papierze, okładkę poczytnego magazynu. Ha ha! Tylko prawdy w tym nie ma żadnej, a tłum lolitek wzdycha smutno przed szybą księgarni lub „tylko dobrego domu książki”: – Dlaczego ja tak nie wyglądam?

Jak każdy rasowy polityk, tak i „mister prezydent” posiada sztab pracowników, którzy biorąc pod uwagę gdzie obecnie przebywa, dlaczego i co z tego może wyniknąć dobrego, dobierają mu słowa do kolejnych przemówień. Wydaje mi się nawet, że te słowa, to oni mu dobierają po bardzo wnikliwych badaniach, „riserczach”, socjologicznych rozważaniach. I chyba przede wszystkim, dokładnych statystycznych danych wpisanych w równoległe linie przebiegających pragmatycznych rozmów opartych o konsensus mający na celu przybliżenie akcji informującej o szkoleniu wewnętrznym w zakresie współorganizowania ble ble ble ble… Czyli chodzi o to, że ci ludzie od „pijaru” wiedzą dokładnie co powinien powiedzieć Prezydent by tłum dookoła niego zaczął się cieszyć z niczego. A Prezydent wie przecież jak to powiedzieć by wszyscy byli zadowoleni: – Witaj Polsko! Dzień dobry! Dziękuje za wybitne przywództwo. Za wolność waszą i naszą.

Stąd pewnie wizerunkowo wyglądało to całkiem nieźle. Zatrzymałem się jednak na parafii św. Stanisława Kostki, paradzie Konstytucji 3-majowej, a przede wszystkim na dzielnicach gdzie tylko używa się języka polskiego i to od lat wielu. Najbardziej posmakowałem kiełbasy i pierogów. Tego rodzinnego smaku miasta z którego pochodzi Prezydent. Czy to jest to co zostanie w pamięci zebranych? Kiełbasa, pierogi i taki smak Polski? Wiem, wiem, że ten temat polskości jeszcze powróci… lecz nie jestem pewien jaki wtedy będzie jego smak.

 

Wiedząc jak działa cały ten skomplikowany system na którego końcu pojawia się „seksualnie rozbuchana panienka z okładki kolorowego magazynu” wiem, że mogę mieć i mam dystans do słów wypowiadanych, szczególnie tych o Taste of Polonia, tej tu i teraz…

0

Add Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.