Anubhava

If you are unable to find the truth right where you are, where else do you expect to find it? — to zdanie mistrza zen brzmiało we mnie, gdy stanąłem przed publicznością 20 września.

Te słowa nie dotyczą jedynie faktów historycznych. Są one bardzo uniwersalne — dotykają bowiem nas samych: If you are unable to find the truth right where you are, where else do you expect to find it? Okazuje się bowiem, że nie trzeba wyruszać w dalekie podróże ani tym bardziej oczekiwać, że ktoś inny wskaże nam drogę. Wszystko, co najważniejsze, jest już tutaj. Prawda kryje się w miejscu, w którym stoimy, w sposobie, w jaki patrzymy na innych, w naszej własnej gotowości, by dostrzec sens i piękno w tym, co codzienne.

I choć spotkałem się z tym powiedzeniem dużo wcześniej, dopiero podczas czerwcowej rozmowy z Moniką Kowaleczko-Szumowską w Polskim Muzeum w Ameryce, nabrało ono dla mnie prawdziwej mocy. Wśród dokumentów, pamiętników i pożółkłych fotografii, które Monika przywiozła ze sobą, zrozumiałem, że prawda nie jest daleką legendą, lecz czymś, co dzieje się obok nas. Że można ją dostrzec w prostym geście gościnności, w historii, która wciąż potrafi oświetlić współczesność. Że można ją kontynuować, opowiadać.

Dlatego 20 września w Akademii Muzyki przy Paderewski Symphony Orchestra nie szukałem prawdy, byłem w odpowiednim miejscu z ludźmi, których szanuję, a przewidziane na ten wieczór wydarzenie artystyczne „Anubhava”, wcale nim nie było. Stało się doświadczeniem — chwilą, w której historia i sztuka spotkały się na jednej scenie. Jak dwa brzegi rzeki, połączone mostem zbudowanym z pamięci i odwagi, z opowieści nie tylko o polskich sierotach, ale i z tańca, który wciąż potrafi tę historię ożywić i nadać jej coraz ciekawsze odcienie.

Ten bezinteresowny gest maharadży wybrzmiał w tańcu bharatanatyam. A że Apeksha Naranjan jest artystką wszechstronną, nie pozwoliła tej opowieści wybrzmieć w gwarze słów i oklasków.

Nie mogę nie napisać o szczególnej obecności świadków i gości, wśród których znalazła się Janina Kulibaba, świadek tamtych wydarzeń w Indiach, byli też członkowie Zrzeszenia Nauczycieli Polskich z prezes Urszulą Gawlik, przedstawiciele Kongresu Polonii Amerykańskiej w stanie Illinois z prezes Jolantą Grocholską, a także Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Chicago Pani Regina Jurkowska, Konsul Indii Mathew Lima, Senator Ram Vilavalam oraz dr. Paramjita Romi Chopry. Ich udział nie był jedynie kurtuazyjnym gestem – stał się symbolem tego, że historia współczucia i solidarności jest uniwersalna i wciąż trwa do dnia dzisiejszego, znajdując nowe odzwierciedlenie w dialogu między narodami.

Te oba wydarzenia, chociaż oddzielone od siebie kilkumiesięczną ramą czasową, wykraczały poza ramy typowo polonijne. Spotkałem na nich gości z Ameryki i Indii, a więc świadków i uczestników kulturowego dialogu, który tak bardzo potrzebny jest nam dzisiaj. To dowód, że opowieści ze wspólnej historii i sztuka potrafią jednoczyć ludzi ponad granicami

A ta opowieść nie zatrzymała się tamtego wieczoru — rozpocząłem ją, witając gości wraz z pomocą Weroniki Urbanowicz, która nadała moim słowom drugi język:

Dobry wieczór, Namaste, Vanakam, Good evening.
Jestem Polakiem — myślę i piszę po polsku, to mnie określa. Dlatego dzisiaj moja przyjaciółka Weronika pomoże wszystkim wam lepiej zrozumieć moje słowa.

Gorąco witam ważnych gości, każdego z osobna, kto znalazł dzisiejszego wieczoru czas, by być w tym pięknym audytorium Akademii Muzyki przy Paderewski Symphony Orchestra. Kiedy tak patrzę na wszystkich tu zebranych, to wiem, że nie chodzi o ilość, lecz o jakość. I właśnie jakość wspólnego przeżycia chcę, aby pozostała z dzisiejszego spotkania w Waszych sercach.

Dla jednych Indie to tylko kraj barwnych filmów Bollywood, gwaru na ulicach i pikantnych potraw, które wydają się tak egzotyczne, że czasem nie do przełknięcia.
Dla innych — to miejsce, które stało się wybawieniem z piekła na ziemi. To między tymi skrajnymi obrazami kryje się prawda o spotkaniu kultur: o gościnności, współczuciu i przyjaźni, która nie zna granic.

W czasie II wojny światowej tysiące dzieci ze wschodnich rubieży Polski zostało przez sowietów brutalnie wyrwanych z domów i zesłanych do łagrów. Głód, choroby i strach stały się ich codziennością. Ale los sprawił, że część z nich przebyła długą drogę przez Persję aż do Indii.

I tam wydarzył się cud. Maharadża Jam Saheb z Nawanagaru nie zobaczył w nich uchodźców, lecz dzieci potrzebujące miłości i schronienia. Otworzył przed nimi swoje serce, dał dach nad głową, szkołę, a przede wszystkim poczucie, że znów są bezpieczne. W Balachadi odnaleźli nie tylko przystań, ale i nową rodzinę.

Pamiętacie, co powiedziałem na początku? „Dla jednych Indie to tylko kraj barwnych filmów Bollywood, gwaru na ulicach i pikantnych potraw” – i tylko przez ten pryzmat oceniają ten kraj. A jednak maharadża zobaczył coś więcej. Bo czym byłby człowiek bez miłości? Apostoł Paweł pisał: „Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał — stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.” Maharadża rozumiał to doskonale. Gdyby patrzył tylko na różnice, jego gest byłby pustym dźwiękiem.

W dzieciach o innym kolorze skóry, o innej kulturze, religii i języku, w dzieciach, które jadły zupełnie inne potrawy niż on, dostrzegł przede wszystkim jedno – ich cierpienie i potrzebę miłości. I właśnie to poruszyło go najbardziej. Zamiast różnic zobaczył niewinność. Zamiast obcych – zobaczył dzieci, które trzeba chronić.

Dziedzictwo tego gestu nie skończyło się wraz z wojną. Ono trwa — w pamięci, w sercach i w sztuce. Bo takie historie nie należą tylko do przeszłości. Powracają, aby przypominać nam, że człowieczeństwo zawsze zwycięża nad podziałami — nawet w świecie, który dziś widzimy za naszymi oknami, w świecie, który brakiem tolerancji i nasączony rasizmem wdziera się do naszego życia.

Dziś, po latach, tę opowieść niesie dalej Apeksha Niranjan — wnuczka jednej z polskich dziewczynek, które znalazły schronienie w Indiach. Artystka i tancerka, która swoim tańcem splata dwie tradycje: polską i indyjską. W jej ruchu i muzyce odnajdziemy wdzięczność, pamięć i tę samą siłę, która kiedyś sprawiła, że obcy stali się rodziną.

Dzisiejszy wieczór nie będzie spektaklem. To żywa opowieść — o historii, o geście maharadży i o sztuce Apekshy. Opowieść, która ma nam wszystkim przypomnieć, że przyjaźń i dobroć stoją ponad czasem, są ponad podziałami i ponad wszelkimi interesami.

Good evening, Namaste, Vanakam, Dobry wieczór

He is Polish — he thinks and writes in Polish. That is why I am here, to help you better understand Dariusz’s words.

I warmly welcome our honored guests, and each of you who has found the time to be here this evening in this beautiful auditorium of the Academy of Music at the Paderewski Symphony Orchestra. When I look at all of you gathered here, I know this is not about numbers but about quality. And it is precisely the quality of this shared experience that I hope will remain in your hearts after tonight.

For some, India is only the land of colorful Bollywood films, bustling streets, and spicy dishes that may feel too exotic, even impossible to swallow. For others, it became a refuge — salvation from a hell on earth. And between those two extremes lies the truth of a meeting of cultures: of hospitality, compassion, and friendship that knows no borders.

During World War II, thousands of children from the eastern edges of Poland were brutally torn from their homes by the Soviets and sent to labor camps. Hunger, disease, and fear became their daily reality. But fate led some of them on a long journey through Persia, all the way to India.

And there, a miracle happened. Maharaja Jam Saheb of Nawanagar did not see them as refugees, but as children in need of love and shelter. He opened his heart, gave them a roof over their heads, schools, and most of all, the feeling that they were safe again. In Balachadi, they found not only a haven, but a new family.

Do you remember what he said at the beginning? “For some, India is only the land of colorful Bollywood films, bustling streets, and spicy food” — and that is the only way they judge the country. And yet, the Maharaja saw something more. For what is a person without love? The Apostle Paul once wrote: “Though I speak with the tongues of men and of angels, but have not love, I have become a resounding gong or a clanging cymbal.” The Maharaja understood this well. Had he looked only at differences, his gesture would have been nothing more than an empty sound.

In children of a different skin color, a different culture, religion, and language — children who ate food unlike anything he had ever known — he saw first and foremost their suffering, and their need for love. And that is what moved him most. Instead of differences, he saw innocence. Instead of strangers, he saw children who needed to be protected.

The legacy of that gesture did not end with the war. It lives on — in memory, in hearts, and in art. For such stories do not belong only to the past. They return, to remind us that humanity always triumphs over division — even in the world we see outside our windows today, a world where intolerance and racism still intrude into our lives.

Today, after so many years, this story is carried forward by Apeksha Niranjan — the granddaughter of one of those Polish girls who found refuge in India. An artist, a dancer, who weaves two traditions together: Polish and Indian. In her movement and music, we can recognize gratitude, memory, and that same strength that once turned strangers into family.

Tonight will not be a performance. It will be a living story — of history, of the Maharaja’s gesture, and of Apeksha’s art. A story meant to remind us all that friendship and kindness stand beyond time, beyond divisions, and beyond all profits.

Słowo anubhava (अनुभव) pochodzi z sanskrytu i jest bogate w znaczenia, których nie da się oddać jednym słowem w językach europejskich.

Główne znaczenia:

  • Doświadczenie – coś, co zostało przeżyte, poznane bezpośrednio, a nie poprzez teorię czy książki.

  • Bezpośrednie poznanie – w filozofii indyjskiej anubhava oznacza wiedzę zdobytą własnym doświadczeniem, intuicyjnym wglądem.

  • Uczucie / przeżycie wewnętrzne – w estetyce indyjskiej związane ze sztuką i tańcem anubhava to ekspresja emocji, które widz dostrzega i odczuwa poprzez gest, ruch czy muzykę.

W kontekście sztuki i tańca (np. Bharatanatyam):

Anubhava to zewnętrzny wyraz wewnętrznego stanu emocjonalnego – czyli sposób, w jaki artysta przekazuje emocje widzowi. Jeśli tancerka czuje radość, smutek czy miłość, anubhava jest tym, jak jej ciało, twarz i gesty sprawiają, że widz również to przeżywa.

1

Dołącz do naszej społeczności!
Z subskrypcją pokażę Ci jeszcze więcej ciekawych historii, które ożywią Twoje codzienne chwile. Każdy mój wpis to dawka inspiracji, wiedzy i dobrej zabawy – tak, jak ulubiona progresywna nuta, która dodaje energii i otwiera nowe horyzonty.

Nie zwlekaj – zapisz się już dziś i bądź zawsze na bieżąco z tym, co dla Ciebie przygotowuję.

Dołącz do naszej społeczności!
Z subskrypcją pokażę Ci jeszcze więcej ciekawych historii, które ożywią Twoje codzienne chwile. Każdy mój wpis to dawka inspiracji, wiedzy i dobrej zabawy – tak, jak ulubiona progresywna nuta, która dodaje energii i otwiera nowe horyzonty.

Nie zwlekaj – zapisz się już dziś i bądź zawsze na bieżąco z tym, co dla Ciebie przygotowuję.

Comment 1

  • Ultra10/04/2025 at 2:56 pm

    Dziękuję za podzielenie się wiadomością, o której słyszę pierwszy raz.
    Sztuka Apekshy i opowieść o dobroci maharadży wobec polskich dzieci w czasie wojny świadczą 0 miłości ponad podziałami. Człowiek powinien zawsze w sobie pielęgnować człowieczeństwo, a to oznacza, że ma szanować drugiego człowieka, otaczać troską, miłością bez względu na kolor skóry, wyznanie, przekonania..
    Taniec artystki uwidacznia ekspresję emocji, która również istnieje ponad podziałami, dociera do każdego gotowego na odbiór piękna.
    Zasyłam moc serdeczności

  • Add Comment


    This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.