Moja szuflada

Kiedy? Moja szuflada na nowo odkryta. Czas na zmiany jest zawsze, zupełnie tak samo jak w przyrodzie. Nic nie dzieje się z przypadku, choć czasem ten rządzi wszystkim. Po raz kolejny mija zima po której jest wiosna, gorące lato, kolorowa jesień i znowu zimowe zasypianie.

Wielokrotnie poruszałem temat istnienia w przestrzeni publicznej czy to dosłownie, słowami bolącymi czy też zawoalowanymi porównaniami. Kierowałem słowa do odbiorcy mądrego i roztropnego zarazem, lecz ten okazał się… no właśnie, kim? Mamy więc już: Kiedy i Kim?

Dziś moje zdań budowanie kieruje do siebie samego, bo słuchaczem niezwykłym jestem i słów mądrych znaczenie rozumiem i rozpoznaję je w codziennych śmieciach, brudach wylewanych przez media. Każdy z nas, niezależnie od przekonań czy wierzeń, ma swój cel i droga, którą podąża jest tylko jego, wyjątkowa. By wybrać się jednak w nią trzeba coś pozostawić za sobą by nie zabierać zbędnego bagażu. Do szuflady zajrzałem dziś po raz kolejny przy okazji wspomnień przeprowadzonego wywiadu, a także, co może ważniejsze, „koncertu” tegoż zespołu.

Na końcu jest zawsze Wielki Finał! Gdy zaglądam do mojej szuflady wcześniej nie wiem co tam znajdę, zawsze coś innego. Czasem są to opowieści Indianina spotkanego w Taos, na środku przyciasnej uliczki, zepchniętej w cień rzucany przez sklepy z pamiątkami bez wyjścia. Opowieści długie o orle i piórach jego. Czasem o przewodniczce, oprowadzającej zlęknioną grupę „białych” zgromadzonych w glinianej skorupie żyjącego kościoła nad strumieniem, kobiety pięknej jak Pocahontas. Jeszcze kiedy indziej o zawieszonych w obowiązkach pracownikach. Takich co to nie mogą powrócić do swej pracy, marząc o wolności przywiązanej do długiej tyczki kołyszącej się na szklanym moście zawieszonym nad przepaścią. Są jeszcze inne, te zostawiam na następny raz. Moja szuflada nie świeci pustkami, a wręcz przeciwnie, przybywa w niej bibelotów.

0

Comments 2