Bhutan, Punakha i most odwagi

Stolica Bhutanu obecnie znajduje się w Thimpu, natomiast w Punak’ce pozostała do dziś XVII-wieczna forteca, obecnie Klasztor Punakha Dzong i zimowa rezydencja rodziny królewskiej.

Zwiedzanie fortecy rozpocząłem od zdobycia wysokich schodów, podzielonych na trzy jednakowe strefy. Lewa i prawa służą odwiedzającym do wejścia i zejścia. Natomiast centralna część, z drewnianymi stopniami wykończonymi zdobioną blachą miedzianą, zarezerwowana jest gościom tym najważniejszym z najważniejszych oraz rodzinie królewskiej, gdy tu przebywa. W roku 2011 w tej właśnie fortecy/klasztorze odbyła się oficjalna ceremonia ślubna obecnie panującej pary królewskiej.

Na zdjęciu uśmiecham się przed wejściem na most Punakha

Na niewiele, bo około 1 milion mieszkańców Bhutanu, dominującą religią jest buddyzm, wyznaje ją ponad 74% obywateli. Forteca przekazana buddyjskim mnichom pełni więc rolę miejsca religijno-kulturowego z racji odbywających się tu festiwali i obchodów świąt narodowych. Na uwagę zasługuje pewien fakt z historii Bhutanu. To w tej fortecy podpisano traktat, na mocy którego Brytyjczycy zgodzili się nie ingerować w wewnętrzne sprawy Bhutanu, a Bhutan pozwolił Wielkiej Brytanii kierować sprawami zagranicznymi. Ze względu na szacunek do tego miejsca, zwiedzający zobowiązani są do przestrzegania obowiązującego tu kodu ubraniowego.

Tradycyjne ubrania w Bhutanie to kira i gho. Kira to strój kobiecy. Charakteryzuje go długa do kostek suknia spięta na ramionach i przewiązana w pasie. Towarzyszy jej noszona pod spodem bluzka z długimi rękawami. Gho to strój bhutański noszony przez mężczyzn. Gho sięga do kolan, nadmiar tkaniny powyżej pasa jest wykorzystany do przechowywania różnych przedmiotów. Król Bhutanu, Jigme Singye Wangchuck nakazał mężczyznom noszenie gho, gdy załatwiają wszelkie oficjalne sprawy, w przeciwnym razie mogą nawet zapłacić grzywnę. Bardzo ważnym elementem gho jest szal, zwany kabney.

Smaczkiem wizyty w historycznej fortecy, już na samo jej zakończenie, była krótka wycieczka. Jej początek znajdował się na placu parkingowym. Idąc wygodną drogą tuż obok szkoły, a potem polną ścieżką dotarłem do zawieszonego nad rzeką Pho Chu, ponad 160 metrowego mostu stalowego łączącego jej dwa brzegi. Most Punakha jest w odległości niemal jednego kilometra od Punakha Dzong, ale można go łatwo ominąć, ponieważ nie znajduje się przy głównej drodze

Podążanie drogą, którą wybiera most, kołysząc się przy podmuchach wiatru, jest wyzwaniem niezwykłym. Na moście trzeba poskromić swą radość bowiem jego konstrukcja, nie obejmująca zawieszonego drewnianego pokładu przed wejściem, sprawia, że spacerowanie po nim staje się wielce ekscytujące.

Wejście na most przyniosło mi pewne pytania. Co czyni nas tym kim jesteśmy? Wykonując swój zawód, realizując swoje hobby? Skąd mamy wiedzieć kiedy jesteśmy w czymś dobrzy? Zadając sobie te pytania, starałem się odpowiadać na nie szczerze by stworzyć prawdziwy wizerunek własnej osoby.

Istnieje takie mylne pojęcie, że do wykonywania wybranego zawodu potrzebne są jedynie odpowiednie narzędzia i coś w rodzaju szczęścia bez którego, podobno, ani rusz. Co mam na myśli? Na przykład to: wystarczy posiadać aparat fotograficzny, usiąść w świetnym miejscu, by stworzyć setki fantastycznych fotografii i zostać fotografem. Lub podobnie jak z hobby. Wystarczy kupić olbrzymie, wielobarwne puzzle, ogromny stół oraz świetne oświetlenie, by niemal jak za dotknięciem magicznej różdżki, stać się osobą cierpliwą i głęboko zafascynowaną poszukiwaniem ukrytych połączeń pomiędzy setkami maleńkich elementów puzzle. Najzabawniejsze, tak uważam, jest takie stwierdzenie: wystarczy ubrać na siebie nowiutkie buty, do tego świetne marki ciuchów i zapach świeżej kąpieli, by bez problemu stać się wytrawnym globtroterem i łowcą przygód! Zgadzacie się ze mną?

Punakha Bridge i spotkany hindus

Z powodu wewnętrznego dysonansu, długość stalowego mostu zawieszonego nad rwącą rzeką pokonałem dwukrotnie, tam i z powrotem. Raz, by drugi brzeg osiągnąć na przekór wszelkim przeszkodom, przed własnym strachem i obawą, razem z turystami z Indii fotografującymi się ze mną na moście. Po raz drugi, by nabrać doświadczenia i więcej w życiu nie wypowiadać opinii o tym czego sam nie doświadczyłem.

Wspaniały, wygodny hotel, rewelacyjne jedzenie, a do tego uśmiechnięte dziewczęta z gracją pozujące do wspólnego, pamiątkowego zdjęcia. Takie wspomnienia na długo pozostają w pamięci. Wszystko tego wieczoru pasowało do siebie jak najpiękniejsze na świecie puzzle! Był tylko jeden zgrzyt.

Uśmiechnięte bhutańskie dziewczęta pozują ze mną do zdjęcia.

Na szybie, za którą widać hotelową recepcję, naklejono znaczki firm i agencji turystycznych z całego świata, oraz nazwy szlaków czekających na zdobycie. Niewiarygodna baza danych wspomnień i inspiracji! Zgadnijcie, jaka nacja potrafiła ukazać swą małostkowość i zaściankowość, a do tego w sposób nietaktowny, nieelegancki i nieodpowiedni dla tego miejsca?

Ja w żadnym wypadku nie byłem z tego dumny…

wstrętne polactwo
wstrętne polactwo
14

Zapraszam do dołączenia do grona moich subskrybentów!
Dzięki temu zyskasz dostęp do jeszcze większej liczby fascynujących historii, a ja będę mógł kontynuować pracę, dostarczając Ci treści na najwyższym poziomie. Nie przegap żadnego z moich wpisów, które dostarczą Ci wiedzy, inspiracji i rozrywki. Zapisz się już dziś i dołącz do grona moich Czytelników! Zapraszam Cię serdecznie.

Comments 4

  • Ultra05/05/2020 at 10:01 am

    Wspaniałe zdjęcia, jak zwykle u Ciebie perfekcja w dobieraniu ważnych detali.
    To surowy kraj, zatem ludzie przyzwyczajeni do huśtawki wiszącego mostu.
    Nasi z tym jadem na transparencie typowi, nic dodać ani ująć.
    Serdeczności zasyłam

    • Dariusz05/05/2020 at 10:22 am

      Jesteś wspaniała! Dziękuję.
      Gdy przeczytałem: surowy kraj, przyszło mi do głowy, że to właśnie zmienia nasze nastawienie do Natury. Z pańskiego wywyższania się przed ekranem telewizora oglądając mecz, do wejścia na poziom gdzie „wspólnie” oznacza lepiej i mądrzej. Ludzie tam żyjący nie rozpaczają z braku, bo to co mają teraz, uważają za najważniejsze. To zaprogramowane jest w kulturze.
      Przejście tym mostem, tak naprawdę nie jest przerażające. Trzeba się wsłuchać w jego drgania i podążać tą właśnie drogą. Ludzie, którzy tam żyją, blisko natury, mają taką opcję „wbudowaną” i dlatego jest im łatwiej.

  • Ultra05/05/2020 at 1:04 pm

    Myślę, że społeczeństwo sytych powinno mieć wiele takich wiszących mostów, aby nauczyło się, że życie nie jest tylko przyjemnością. Jest kruche, ulotne i zależne od przyrody. W górach, gdzie surowy klimat i mniej tlenu, życie ma inny smak, trudniej się wydostać z niedostatku, a brak dostępu do wykształcenia powoduje pozostanie w tyle. I tyle.
    Serdecznie pozdrawiam

    • Dariusz05/06/2020 at 2:40 pm

      Tu posunąłbym się nieco dalej.
      Społeczeństwo Sytych nie tylko powinno mieć więcej takich wiszących mostów, lecz także kilkukrotne pokonanie tego dystansu powinno być dla nich obowiązkowe, a to po to, by nauczyli się wychodzić z bańki w której wygodnie żyją, odcięci od realiów.

  • Leave a Reply to Dariusz Cancel reply

    This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.